Nasz pierwszy projekt #3. Kawalerki na wynajem. Finał.

Opowiedziałam już o poszukiwaniu #1 i remoncie #2. Dziś najprzyjemniejszy etap. Pokażę efekt końcowy na zdjęciach i prawie gotowe mieszkania na filmie ;). A na deser opowiem o najsłodszym agencie nieruchomości ever! 😊 Pierwszy projekt – finał! Zapraszam 🙂

Ekipa sprzątająca.

Uwielbiam ten moment, kiedy zakurzona przestrzeń, pełna resztek po styropianie i folii ustępuje miejsca widokowi czystej podłogi! Przychodziłam na mieszkania, żeby skontrolować postępy prac i nie mogłam doczekać się sprzątania. Nie wyobrażałam sobie, żeby ktokolwiek zrobił to za mnie. O pomoc poprosiłam siostrę. Dzieci zostawiłam mamie. I moje pierwsze wychodne po urodzeniu Basi poświeciłam na mycie okien i ściąganie folii ochronnej z frontów meblowych 😀 Bawiłam się przednio!

Wchodząc do mieszkania z baterią detergentów i naręczem mikrofibry, wiedziałam już od dawna, że mieszkania nie będą wynajmowane. Oboje z Tomkiem czuliśmy, że zrobiliśmy coś jakościowego, co zasługuje na właściciela z prawdziwego zdarzenia. A wzrost cen nieruchomości w okolicy przypieczętował decyzję o sprzedaży.

Najsłodszy agent nieruchomości.

Do mieszkania pachnącego mieszanką płynu do szyb, nowej drewnianej podłogi i świeżo malowanych ścian wróciłam już z aparatem, żeby zrobić zdjęcia i przygotować ogłoszenia. Po około siedmiu tygodniach oba mieszkania były już zarezerwowane przez przyszłych właścicieli.

Do dziś żartujemy z Tomkiem, że sprawna sprzedaż to zasługa najsłodszego agenta nieruchomości ever, czyli malutkiej Basi. Była ze mną na każdym oglądaniu mieszkania przez potencjalnych nabywców. Przytulona do mnie w nosidełku, machała nóżkami i już na wstępie wywoływała uśmiech na twarzach oglądających. To właściwie naturalne, że skoro w brzuchu towarzyszyła nam przy zakupie, będzie też przy sprzedaży. I była. Nasza mała agentka, mimo dużych wątpliwości ze strony Pani Rejent, wytrzymała dwa trzygodzinne czytania u notariusza!

Pierwszy samodzielny projekt za nami. Warto było?

Chociaż początkowy plan zakładał wynajem, zarówno na etapie zakupu mieszkań i remontu, podświadomie braliśmy pod uwagę drugą ewentualność, ponieważ nie zmieniała ona założeń samego przedsięwzięcia. Wiedzieliśmy dla kogo to robimy. Pilnowaliśmy spójności mieszkania z dzielnicą i nowoczesnym budownictwem. Analizowaliśmy koszty i ich przełożenie na efekt zarówno funkcjonalny jaki i wizualny.

Czy było warto? Tak, mieszkania przyniosły zysk. Myślę, że udało się dzięki temu, że oprócz końcowej decyzji o sprzedaży niczego nie pozostawiliśmy przypadkowi. Tomek kalkulował zakup i koszt kredytu. Zadbaliśmy o projekt wnętrz i solidne wykonanie. Pilnowaliśmy formalności. Przy sprzedaży zdecydowaliśmy się na współpracę z kancelarią, która obsługiwała sprzedaż pierwotną, ponieważ akt był naprawdę zawiły, a my chcieliśmy mieć pewność wobec kupujących.

pierwszy projekt suma wielu czynnikow

Ten pierwszy projekt to także suma wzajemnego wsparcia, pomocy ze strony rodziny, szukania kompromisów i równowagi pomiędzy zadaniami jakie postawiliśmy przed sobą, a tym, które w między czasie postawiło przed nami życie. Nauczyliśmy się jeszcze bardziej trzymać harmonogramu, dzielić zadaniami według własnych predyspozycji (On research i papierologia, ja aranżacją i współpraca z ludźmi) i spodobało nam się.

Zaraz po tym jak nasze kawalerki trafiły w inne, dobre ręce – oba mieszkania trafiły do młodych ludzi tak jak chcieliśmy, poczuliśmy pustkę. Po malutkiej przerwie na bycie bardziej rodzicami, zrobiliśmy kolejne mieszkania i właśnie bierzemy się za dom [na naszym Instagramie można zobaczyć jak wygląda działka ] …, ale o tym może innym razem, jeśli tylko zechcecie czytać o nas więcej 😊. Dajcie znać!

kup sobie chate instagram zobacz wiecej zdjec

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *