Pierwszy projekt. Kawalerki na wynajem #1.

Dzisiaj opowiemy Wam jak to się stało, że wraz z Tomkiem postanowiliśmy zajmować się nieruchomościami. Pokażemy nasz pierwszy projekt, która będąc naszą pierwszą samodzielną inwestycją, okazał się dla nas przełomowy. Pokażemy także brudne początki na budowie, szkice od projektantki i efekt końcowy, którego żal było się pozbyć.

widok odkrytych stalarzy w lazience i beton kontra gotowa aranzacja lazienki

Kupimy i będziemy wynajmować. Banał.

Zaczęło się od oszczędności, które chcieliśmy zainwestować. Banał. Decyzja o tym, że będzie to mieszkanie, nie była nawet decyzją. To było właściwie oczywiste. Tak jak pisaliśmy w artykule O nas, od kilku lat pchaliśmy się w remonty wśród rodziny i znajomych. Dodatkowo pomagaliśmy w sprzedaży i sami zajmowaliśmy się wynajmem. Kiedy inni krzywili się na samo słowo „remont”, nam świeciły się oczy.

Pomysł nie był odkrywczy. Kupimy mieszkanie za oszczędności i kredyt. Będziemy wynajmować, spłacimy raty i będzie to nasza lokata na przyszłość.

Mieszkanie dla młodych – nie to o czym myślisz!

W grę wchodziły tylko nowe mieszkania deweloperskie. Wybór właściwej inwestycji nie był wcale łatwy. Najpierw odrzuciliśmy nasz pierwszy wybór ze względu na komplikacje techniczne w samym budynku. Następnie zarezerwowaliśmy mieszkanie niedaleko nas, ale po kilku tygodniach zrezygnowaliśmy z rezerwacji, ponieważ termin realizacji budynku niepokojąco się przeciągał. Ostatecznie, mój domowy analityk namierzył nowiutką inwestycję w świetnej okolicy Krakowa. Budowa niebawem dobiegała końca, a my mieliśmy już w głowach projekt i wizję naszych przyszłych najemców.

dwa przekreslone zdjecia mieszkan w stanie surowym i trzecie z napisem approved

Chcieliśmy zrobić mieszkanie dla młodych, rozwijających się zawodowo lub studentów, którym zależy na mieszkaniu blisko centrum i miejsca pracy, ale także w nowoczesnym otoczeniu. Mieliśmy cały czas w pamięci nasze poszukiwania sprzed kilku lat. Po powrocie do Krakowa chcieliśmy wynająć mieszkanie, w którym poczujemy się jak dorośli, pracujący ludzie, a nie studenci wynajmujący co się da.

Chcieliśmy dać najemcy nowoczesne mieszkanie warte swojej ceny, a nie stare wnętrza, odświeżone w stylu „miałem resztkę zielonej farby, więc pomalowałem ten pokój i chcę za to milion cebulionów”. No nie. To nie my.

Wybór jest kluczowy.

Lokalizacja miała ogromny potencjał. Blisko wielu firm, uczelni, doskonała komunikacja, a do Rynku można podejść na nogach. Do tego miejsce parkingowe, schowek. Każdy, kto ma samochód, ma też dodatkowy zestaw opon. Kto ma rower wie, że zimą lepiej trzymać go poza mieszkaniem i balkonem. A kto ma mamę i babcie, chce lub nie, dostaje całe tony przetworów.

To jest dobry pomysł!

Mieszkania w małym metrażu do wyboru mieliśmy dwa. Przy rodzinnym obiedzie Tomek opowiedział o naszych planach. W krótkim czasie okazało się, że nasz pomysł i cały projekt padł na podatny grunt, zaś w rodzinie znaleźli się inwestorzy. Zrzutki i kredytu wystarczyło na oba mieszkania, a na naszych barkach spoczęła odpowiedzialność za wykończenie i dopilnowanie całości.

napis smile na oknie i wdok kwietnika w dole za oknem. Nasz pierwszy samodzielny projekt.

Decyzja z banku …

Szybka rezerwacja i polecieliśmy do doradcy kredytowego – do pani, którą poznaliśmy na krakowskich targach nieruchomości kilka miesięcy wcześniej. W grę wchodziły tylko banki, które w razie czego pozwolą szybko i bez prowizji spłacić kredyt, ponieważ zakładaliśmy wcześniejszą spłatę.

W dniu podpisania umowy deweloperskiej wciąż nie mieliśmy decyzji o przyznaniu kredytu z żadnego z banków. Banki były dwa. Pamiętam, jak siedzieliśmy u notariusza, ja w ciąży z młodszą córką. W trakcie czytania aktu, Tomek dostał wiadomość z pierwszego banku. Decyzja była odmowna, a ja poczułam jak na sercu spoczął ogromny ciężar niepewności. Nawet młoda zaczęła się wiercić. Bardzo nie chcieliśmy rezygnować z drugiego mieszkania. Wychodząc od notariusza dostaliśmy wiadomość z drugiego banku – dostaliśmy kredyt!

Pierwszy taki projekt vs nowe życie w domu.

W ciągu kolejnych miesięcy nastąpiły wypłaty pieniędzy i umowy końcowe. Od kilku tygodni na świecie była już młodsza córka, kiedy dostaliśmy informacje, że deweloper zakończył budowę. Wiedzieliśmy, że niebawem nastąpią odbiory techniczne, a my wreszcie fizycznie wejdziemy do naszej własności.

czarno-biały widok narzędzi i materiałów budowlanych na środku korytarza kontra widok gotowej aranżacji kuchni

Listopad 2018 roku był miesiącem, w którym wystartowało największe szaleństwo w naszym nieruchomościowym życiu. Zaczęliśmy planować całe wykończenie. Nasz pierwszy projekt stał się rzeczywistością.

W części #2 pokażę Wam projekty od Kasi z Ideovo, jak wyglądały zdalne konsultacje ze stolarzem i jak zaszczepiliśmy w dwulatce zamiłowanie do remontów. A w części #3 możecie zobaczyć jak wyglądał efekt końcowy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *