Cena – czy jest najważniejsza?
Nastaje taki moment, gdy na serio zabierasz się za poszukiwanie mieszkania. Wiesz jaki metraż jest Ci potrzebny, niewątpliwie policzyłeś już na co Cię stać i w których dzielnicach będziesz szukać –> lokalizacja. Pełen zapału siadasz więc do portali ogłoszeniowych i filtrujesz interesujące Cię oferty, a następnie sortowanko… po cenie, od najniższej… No właśnie, czy rzeczywiście cena mieszkania jest najważniejsza?
To wszystko zależy? Zależy od tego, w jakim celu kupujesz to mieszkanie. Dla mnie drogi są dwie.
Pierwsza droga, wtedy gdy:
- Jesteś inwestorem;
- Nieruchomość ma służyć zarabianiu pieniędzy;
- Nie masz dużego zapasu gotówki oraz niewielką zdolność kredytową, a musisz kupić mieszkanie;
- Mieszkanie, które zamierzasz kupić będzie „przejściowe”, na przykład ma czas studiów albo szkoły, zaraz po przeprowadzce do nowego miasta;
wówczas, liczy się przede wszystkim zimna kalkulacja i jak najniższa cena. Nie wolno Ci przepłacić, ponieważ w wymienionych przypadkach zwyczajnie nie ma to sensu.
Jest też druga droga:
- Pieniądze nie są dla Ciebie jedynym wyznacznikiem;
- Szukasz swojego miejsca na lata i nie może to być cokolwiek;
- Za wszelką cenę szukasz stabilizacji i spokoju dla siebie lub rodziny;
- Kupujesz coś z myślą o dzieciach albo wnukach.
Kiedy myślę o tej drugiej kategorii rozważań, od razu przychodzą mi na myśl słowa mojego dziadka. Gdy wiele lat temu moja mama stała przed wyborem, czy kupić pewną działkę w centrum miasta, której cena na ówczesne warunki była niemal zaporowa, spytała swojego tatę co o tym myśli. Dziadek po chwili zastanowienia powiedział:
Marysiu, cena nie jest istotna. Jeśli masz pieniądze i naprawdę chcesz kupić to miejsce to to zrób, bo nigdy więcej już nie będziesz miała takiej okazji.
Nieruchomości to nie jest AGD, a wybranego mieszkania nie wrzucasz po prostu do porównywarki, aby kupić go w najtańszym sklepie. Co więcej, przysłowiowe „perełki” trafiają się niezwykle rzadko i, co warte podkreślenia, w takich przypadkach naprawdę nie ma zbyt wiele czasu do namysłu.
Negocjowanie cen
Nie chciałbym być w tym miejscu źle zrozumiany. Nie namawiam w tym miejscu bynajmniej do nieprzemyślanych, spontanicznych zakupów. O co to, to nie! Z całego serca odradzam zakupy (mieszkań oczywiście), które podyktowane byłyby chwilowym impulsem. Dodatkowo, jeżeli sprzedający zauważy, że jesteś zdesperowany, stracisz swoją pozycję negocjacyjną i sytuacja będzie mogła potoczyć się w niewłaściwym kierunku. Z rezygnacją z zakupu włącznie.
I oto wielkimi krokami zbliżasz się do momentu kluczowego w tych rozważaniach – negocjowanie cen. Już słyszę: Łatwo powiedzieć!. Rzeczywiście, jest to trudna sztuka, niemniej warto się tego nauczyć. Tematyka związana z negocjacjami jest szalenie obszerna i wkrótce pojawią się poświęcone niej osobne wpisy a tymczasem odsyłam Cię do lepszych od siebie, a z czystym sumieniem polecam zarówno artykuły jak i książki Wojtka Woźniczki, chociaż moim ulubionym i uważam, że bardzo przystępnym źródłem wiedzy z tego zakresu jest ten oto wywiad z https://jakoszczedzacpieniadze.pl/negocjacje-techniki-negocjacji-kupno-mieszkania, który poprowadził z Woźniczką na swoim blogu Michał Szafrański. Wywiad jest długi, ale naprawdę naszpikowany wiedzą.
Skąd biorą się wysokie ceny mieszkań?
Od kilku lat ceny mieszkań na rynku polskim systematycznie rosną. Z czego to wynika? Możesz wierzyć lub nie, ale Polacy są coraz to zamożniejszym narodem. Od dwóch lat należymy do grona państw rozwiniętych, a więc w grupie z Francją, ale też Japonią czy USA. Statystycznie mamy coraz grubsze portfele. Możliwe, że nie widzisz tego po swoim koncie, szczególnie pod koniec miesiąca, ale zobaczysz kiedy dowiesz się, że masz zdolność kredytową, ponieważ to też jest Twój potencjał finansowy.
Dzisiaj, każdy młody, w miarę dobrze zarabiający człowiek zakłada, że w okolicach 30-tki będzie miał swoje pierwsze mieszkanie. W przeciwieństwie do naszych rodziców, którzy nie marzyli o takim komforcie i cisnęli się kątem u naszych dziadków, my zakładamy, że to tylko kwestia czasu. Ci z naszych rodziców, którzy szczęśliwie dorobili się w lepszych czasach, chętnie kupują mieszkania dzieciom lub inwestują w takie pod wynajem.
No, to teraz jak ma się to do ceny? A no tak, że pieniądze są, popyt jest, ale mieszkań wciąż jest za mało. Nawet jeśli wydaje Ci się, że to niemożliwe, bo przecież od widoku żurawi nad dachami kręci się w głowie, to rzeczywiście deweloperzy mają ograniczone fizycznie możliwości tworzenia nowych mieszkań. Te, które oddają, znikają na pniu, podobnie jak te z rynku wtórnego i do remontu. Do tego dochodzą oczywiście koszty produkcji i wynagrodzenie ludzi – rynek w końcu jest aktualnie po stronie pracownika, szczególnie tego fizycznego, bo tych wykwalifikowanych jest najmniej.
Tendencja wzrostu cen wydaje się stała, chociaż w ostatnim czasie, w obliczu nowego zjawiska jakim jest epidemia nowego koronawirusa, zapewne ulegnie pewnemu zachwianiu, podobnie jak wszystkie inne aspekty związane z gospodarką. Ale o tym nie chcę spekulować… Trzymajcie się zdrowo!
Aha, i jeszcze jedno:
Jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można!